Dzisiaj postanowiłam troszkę zażartować i pośmiać się, ponieważ śmiech to zdrowie oraz pokazać, że praktyka czyni cuda :)
Moja przygoda z sutaszem zaczęła się około 2 lata temu w maju 2011 roku...
...pierwszy został zrobiony "coś" który chyba już dziś jest na jakimś wysypisku ;)
krzywulec straszny, ale nie wstydzę się, tak zaczynałam moją przygodę z sutaszem :D :D
kolejne były małe elemenciki, które w niedługim czasie zamieniły się w pierwszą moją bransoletkę....
Pierwszymi kolczykami były nieskomplikowane sutaszki dla siostry...
Moja druga bransoletka, która była strasznie sztywna i strasznie pościągana na szczęście została przerobiona na wisior, który moja mama miała na moich poprawinach... wyciągnęłam jej serce- koral :) na pewno będzie w kolejnych późniejszych postach ;) a po bransoletce pozostało tylko zdjęcie:
I na koniec początków majowych zostały kolczyki, które noszę z chęcią do dziś i dalej bardzo je lubię :)
...i zdjęcie z moich młodych lat :D
Tak się zakończyły majowe moje początki przygody z sutaszem, teraz widzę ile umiejętności dodaje praktyka :) cieszę się bardzo, że mam to już za sobą i z każdym kolejnym postem będzie coraz równiej :)
....z każdym postem będę również bliżej przedstawienia Wam mojego planowanego WIOSENNEGO KONKURSU, który myślę zorganizować na koniec uzupełniania zaległości, jako małe święto początku postów aktualnych prac :)
Muszę się również pochwalić, że zaliczyłam ostatni nieszczęsny egzamin i tylko jedno zaliczenie dzieli mnie od pełni szczęścia i POŻEGNANIA ZIMOWEGO SEMESTRU :) :) :) także z każdym dniem i postem będę szczęśliwsza :P ;)
Pozdrawiam Was cieplutko w te zimowe i śnieżne dni :)
Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz