Znów zaczynam uzupełnienia, ale szczerze to wczorajszy sentyment do pierwszych moich prac mi przeszedł ;) nie mogę na nie patrzeć już, na te krzywe, koślawe cosie :P
Dlatego szybko przebrnę przez to i mam nadzieję dojdę do bardziej prostych i lepszych technicznie prac :)
I -jak na pocieszenie- już na początki czerwca 2011 zrobiłam bransoletkę do kompletu, którą również jak kolczyki noszę z chęcią i przyjemnością do dziś :) Bardzo lubię jej delikatny wzór i lekki ażurek :)
Kolejne kolczyki są przestrogą dla początkujących- nie ściągajcie mocno sznurków bo wychodzi tragedia nawet jeżeli macie dobry i ciekawy wzór !!! ;)
A dla postrachu wrzucam:
Później były prośby od rodziny, która poznając kolejną moją manię zażyczyła sobie również jakiegoś cosia :)
Dla mamy, nie całkiem najgorsza bransoletka, choć ściągania widać niestety....
i dla siostry komplet- do dziś nie wstydzi się go zakładać ;) ten komplet doczekał się nawet kopii w grudniu 2012 ale z czerwono czarnymi koralikami, nie pamiętam czy był obfocony...
Jak widać powyżej czerwiec 2011 przeminął mi pod znakiem krzywulca i koślawca... Ale będąc samoukiem trzeba poznać co to brzydko zrobiony sutasz i uczyć się na własnych błędach ;)
* * *
Dzisiaj mam trochę więcej czasu więc pomęczę Was dłużej ;) a i szybciej zleci mi codzienne wrzucanie staroci i przejdę do bardziej estetycznych prac :)
Czerwiec 2011 zaczęłam samolubnie- bransoletką zrobioną dla mojego jeansowego stylu życia, który ciągle funkcjonuje i ma się dobrze ;) również i ona w grudniu 2012 została na życzenie powielona... zdjęć kopii brak, ale wierzcie mi praktyka uczyniła ją piękniejszą i prostszą od tej mojej :)
...i na ręce mej :) Jeszcze niezamężnej :P
Mama podłapała temat, a że nie nosi kolczyków zażyczyła sobie zawieszki... I nastał czas zawieszek :D
Po zawieszkach natchnęło mnie Afryką i stworzyłam dzikuskę afrykańską :) bardzo lubię ich kolory, choć są zdecydowanie nie moje :D i pozaciągane strasznie są....
Kolejne które bardzo lubię i aż do tej pory z chęcią do letnich ciuszków noszę :)
A na koniec lipca 2011 mój największy sentyment- opaska, którą haftowałam 5 dni mojego urlopu :) Co prawda nie miałam jej ani razu założonej na wyjście, ale satysfakcję ze zrobienia jej miałam ogromną :) :)
I tym dużym akcentem kończę na dzisiaj, zabieram się za jakieś nowości sutaszowe, bo tych staroci już mi na dziś starczy ;)
Pozdrawiam Was i dziękuję za odwiedziny, zapraszam na kolejny post już jutro ;)
Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz